My jesteśmy koncepcją

Ponieważ nie mogę zmienić rzeczywistości, w jakiej jestem zmuszona funkcjonować na co dzień jako polska artystka – postanowiłam ją zmienić. Tak powstał konkurs dla instytucji kultury.”

Magdalena Małecka-Wippich,

„My jesteśmy koncepcją” to program dotacyjny adresowany do polskich Instytucji Kultury, ze szczególnym uwzględnieniem Ministerstwa Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Główną ideą programu jest niesienie pomocy Instytucjom Kultury poprzez zagwarantowanie im dofinansowania w postaci świeżych, ożywczych i profesjonalnych koncepcji artystycznych. Program powstał w odpowiedzi na rzeczywistość w jakiej funkcjonuje polska kultura i sztuka, a także z troski o dobrostan kulturalny Polek i Polaków. Jest to pilotażowy program konkursowy, umożliwiający Instytucjom Kultury nowe wydatkowanie środków na rzecz rozwoju kultury w Polsce. Nabór do programu trwa do końca życia artystek Kolektywy. Szczegóły dostępne są na stronie www.koncepcjadlainstytucji.pl

DLACZEGO TO ROBIMY?

Magdalena Małecka-Wippich – dyrektorka artystyczna programu
Program Kolektywy „My jesteśmy koncepcją”, stał się dla mnie odtrutką, sposobem na odzyskanie wolności i godności. W 2020 roku Ministerstwo Kultury Dziedzictwa Narodowgo i Sportu ogłosiło 32 programy dotacyjne. W okolicznościach pandemii powstał też słynny program Narodowego Centrum Kultury „Kultura w sieci”, oraz program stypendialny pod tym samym tytułem. Ze wszystkich tych programów zostałam systemowo wykluczona. Po pierwsze, nie jestem podmiotem prawnym, po drugie, jako osoba studiująca (kończę 3 kierunek studiów), nie mogłam w świetle prawa ubiegać się o stypendium artystyczne. To, że mam tytuł magistra innej uczelni artystycznej i od 15 lat gram zawodowo na instrumencie, nie miało żadnego znaczenia. Nigdy dotąd nie opierałam swojej działalności artystycznej na wnioskach. Zdarzały się jeden, dwa wnioski w roku (które składałam przez zaprzyjaźnione podmioty prawne) i był to jakiś mało znaczący element mojej działalności artystycznej. W pandemii okazało się, że zinstytucjonalizowany system, stał się murem nie do przebicia. Do tego, głównym łącznikiem między instytucjami a artystą, okazały się konkursy. W ogóle, odnoszę wrażenie, że konkursy są jakąś plagą życia artystycznego. W pewnym momencie zadałam sobie pytanie; ileż można się w to bawić i tracić na to czas? Zrozumiałam, że nie chcę już wypełniać tych idiotycznych tabelek, odpowiadać na te kretyńsko sformułowane podpunkty, i zwyczajnie nie mieć czasu na zauważenie z moimi dziećmi wiosny. To moje ciągłe „zaraz, nie teraz, nie przeszkadzajcie.” Bo mama robi za darmo coś ważnego, co potem ktoś i tak wyrzuci do kosza? Zrozumiałam, że nie chcę dopasowywać się już do kryteriów, jeżeli artystycznie to nie ma sensu, oraz tłumaczyć komuś, że coś w ogóle umiem, albo że się do czegoś nadaję. Wymyślanie projektów artystycznych i koncepcji to ciężka, wielotygodniowa i absorbująca praca. Jeżeli ktoś będzie chciał ze mną współpracować, to sam mnie znajdzie – pomyślałam.

Maria Wojtyszko – przewodnicząca komisji konkursowej
Kiedy mówię osobom postronnym jak wygląda moje życie najczęściej spotykam się z niedowierzaniem. W rejestracji u lekarza „Ale jak pani mieszka w Warszawie, a ma etat we Wrocławiu?” No, dojeżdżam. W żłobku w Krakowie: „tylko na dwa miesiące?” No tak, bo ja tu teraz spektakl robię. Jestem zatrudniona na etacie, dorabiam freelancem, mam dwóch synów. Sama logistyka zajmuje ze dwie godziny dziennie. A i jeszcze kształcenie ustawiczne. Studia, kursy, master classy. Nie mogę być glupia. Mój zawód uważam za zawód zaufania społecznego, tym bardziej, że najczęściej piszę dla dzieci. Muszę doskonalić warsztat i być w kontakcie ze współczesną humanistyką. Ale…ważnym elementem twórczości jest bycie głupim, robienie rzeczy bezsensownych i bezinteresownych, faza po prostu. Dla mnie praca KOLEKTYWY to mentalny „własny pokój” opisywany przez Virginię Woolf. Robię to dla przyjemności spotykania się z Magdą i poczucia, że nie wszystko, co wypełnia moje dni jest działaniem nastawionym na konkretny efekt. KOLEKTYWA w moim pojęciu jest przedsięwzięciem głęboko feministycznym i antykapitalistycznym. To przestrzeń, w której dwie zarobione matki mogą się powygłupiać. Za darmo, bez kosztów. Po prostu.